SPORT, WYWIADY, POLONIA

Euro 2012: Polska - Rosja: Remis po pięknej bitwie

Arena Euro 2012 w pięknej panoramie
ze stacji Stadion Narodowy. foto: TM
Ach, cóż to był za mecz! Pełen emocji niczym ten na otwarcie mistrzostw i choć tym razem zabrakło czerwonych kartek dramaturgii znowu było co niemiara. Wynik też padł identyczny, chociaż tym razem to my musieliśmy gonić wynik. Bohaterem Rosjan był zdobywca trzeciej już bramki na tym turnieju Dżagojew. Polaków uratował piękny gol kapitana Kuby Błaszczykowskiego. Ciekawostką był też fakt, że spotkanie pomiędzy Rosjanami i Polakami sędziował... Niemiec.

Mimo straconych punktów z Grecją oczekiwania przed meczem z Rosją były ogromne, a nagłówki polskich gazet nawoływały do wielkiej bitwy. Jej pierwsza odsłona rozegrała się niestety podczas przemarszu rosyjskich kibiców na stadion, którzy najpierw zostali sprowokowani, a potem zaatakowani przez polskich kiboli. Szkoda, bo takie ekscesy z pewnością wpłyną ujemnie na obraz piłkarskiej idylli, jaka do tej pory panowała w naszym kraju.

Wielka niemal jak sama Rosja sektorówka kibiców Sbornej
foto: TM
Na stadionie Rosjanie odegrali się naszym pięknym za nadobne, bo podczas odegrania hymnu rosyjskiego wywiesili wielką sektorówkę z napisem "THIS IS RUSSIA" i wizerunkiem Dimitra Pożarskiego - rosyjskiego kniazia, który w XVII wieku wygonił Polaków z Kremla. W odpowiedzi kibice biało-czerwonych siłą 45.000 gardeł bez pardonu ryknęli "Jedźcie z k*rwami!".

W ekipie Franciszka Smudy w porównaniu ze spotkaniem z Grecją nastąpiła jedna zmiana. Od pierwszych minut w miejsce Macieja Rybusa zagrał najbardziej doświadczony gracz w naszej kadrze i członek wybitnego klubu reprezentanta (dla tych, którzy mają na koncie conajmniej 60 występów z Orłem na piersi) Dariusz Dudka. Gracz Auxerre we wtorek wybitnie nie zagrał, ale doświadczenie z pewnością się przydało. Na stadionie też zaszła jedna, za to bardzo istotna zmiana: dach, który podczas potyczki z Grekami był szczelnie zasunięty, tym razem odsłaniał piękne, polskie, czerwcowe niebo.

Tej pani dałbym pomalować nie tylko
twarz ;-) foto:TM
Polacy - wśród których nawet Obraniak i Boenisch śpiewali po polsku hymn - rozpoczęli bez respektu dla utytułowanego rywala i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 7.min Obraniak wymusił faul na Żyrkowie i egzekwując rzut wolny wrzucił piłkę w pole karne wprost do Boenischa. Ten jednak nie trafił w nią głową, ale spadła mu ona na łydkę i poszybowała w stronę bramki. Tam jeszcze odbiła się od nogi osłupiałego Małofiejewa i wyszła w pole. Sekundy później po rzucie rożnym strzelał głową Wasilewski, ale rosyjski bramkarz w ładnym stylu złapał piłkę. W 11.min po świetnej akcji Dudki i Murawskiego Lewandowski podbił sobie piłkę kolanem i pięknie uderzył lewą nogą z woleja. Pomylił się o niewiele - futbolówka przeleciała metr nad narożnikiem bramki rosyjskiej.

Sympatycy biało-czerwonych szaleli, bo Polacy stwarzali sobie dogodne sytuacje i byli bliźsi objęcia prowadzenia. W 18.min nastąpiło apogeum, bo po przepięknej, koronkowej akcji Polaków i podaniu w uliczkę Lewandowskiego Polanski znalazł drogę do siatki! Niestety ta niesamowita radość nie trwała długo, bo Polak znajdowal sie na spalonym. Najlepiej skomentował to sam Polanski kląc siarczyście czystą polszczyzną, co świetnie wychwyciły stadionowe kamery.

W tym okresie Rosjanie starali się konstruować ataki szukając okazji do uruchomienia prostopadłymi podaniami Kerżakowa. Po jednym z takich zagrań napastnik Sbornej znalazł się oko w oko z Tytoniem, ale Perquis ofiarnym wślizgiem najpierw zabrał mu piłkę, a potem sprowadził do parteru. Sędzia Wolfgang Stark, który zasłynął wyrzuceniem z boiska niemal całej drużyny młodzieżowców z Chile tym razem uznał, że wszystko było zgodne z przepisami. To już druga sytuacja w drugim kolejnym spotkaniu, gdy arbitrzy patrzą przychylnym okiem na grającego czasem na pograniczu faulu polskiego stopera. Pozostaje mieć nadzieję, że Perquis nie wykorzystał jeszcze swojej taryfy ulgowej.

Roztańczeni kibice biało-czerwonych. foto:TM
Minęła 20.min, a gra nie straciła nic ze swoich rumieńców. Polacy nie siedli jak w meczu z Grecją i atakowali dalej. Po kolejnym rzucie rożnym dla naszej ekipy znowu głową strzelał Wasilewski, ale piłka przeszła nad poprzeczką. Chwilę później po ładnej akcji Błaszczykowskiego Lewandowski nie zdołał obrócić się z piłką w polu karnym, a składającego się do strzału Murawskiego minimalnie uprzedzili obrońcy.

W 25.min drugą groźną sytuację stworzyli Rosjanie. Arszawin zatańczył z piłką z lewej strony i wrzucił na głowę Kerżakowa, który na szczęście dla nas nie trafił w bramkę. W odpowiedzi Polacy wywalczyli kolejny rzut wolny po faulu Bieriezuckiego na Lewandowskim. Znów wrzucał Obraniak i znów głową strzelał Wasyl, ale jego uderzenie padło łupem bramkarza.

Nie wszyscy kibice rosyjscy mieli kłopoty z dotarciem
na stadion - foto: TM
Nasi piłkarze nie dawali ekipie z Rosji chwili wytchnienia, swoje robili także kibice. Kiedy Rosjanie próbowali wspierać swoich piłkarzy okrzykami nasi natychmiast zagłuszali ich przeraźliwymi gwizdami i nie do końca cenzuralnymi okrzykami.

Na boisku polsko-rosyjska bitwa trwała w najlepsze. Akcja zmieniała się jak w kalejdoskopie i przenosiła się z jednej pod drugą bramkę nierzadko z pominięciem środka. Jednak po półgodzinie bezskutecznych, ułańskich szarż Polaków dopadła podobna do meczu z Grecją niemoc. Coraz częściej do głosu dochodzili grający szybko i z finezją gracze Sbornej. Zmienili taktykę i metodą kilku krótkich, błyskawicznych podań przedostawali się w okolice 30. metra, odgrywali na skrzydła i ostro wrzucali piłki w pole karne. W 28.min w ten sposób z prawej strony centrował Kerżakow, ale piłka o milimetry minęła nogę Arszawina. Potem Kerżakow zdołał zejść do środka z lewej strony, ale jego strzał był równie mocny jak i niecelny.

Raz jeszcze sektorówka - tym razem w momencie wnoszenia
jej na stadion - foto: TM
Kiedy wydawało się, że ich przewaga również nie zostanie udokumentowana niewykorzystane przez Polaków okazje zemściły się w 37.min. Wasyl w walce o piłkę powalił Żyrkowa i Stark podyktował rzut wolny. Do piłki podszedł artysta Arszawin, który wkręcił piłkę między obrońców a bramkarza wprost na głowę Dżagojewa. Ten nie trafił jej czysto, ale odbiła się ona od ramienia i ku rozpaczy całego stadionu wpadła do siatki. Błąd w tej sytuacji popełnił Polanski, któremu Dżagojew urwał się spod opieki sprintem spoza pola karnego. Było to już trzecie trafienie na tych mistrzostwach piłkarza CSKA Moskwa.

Otoczony kordonem policyjnym przemarsz rosyjskich kibiców
schodzi z Mostu Poniatowskiego - foto: TM
Polacy wyglądali na lekko podłamanych, ale po chwili się podnieśli i znowu zaczęli konstruować oskrzydlające akcje ofensywne. Jeszcze przed przerwą mógł wyrównać Błaszczykowski, ale strzelił mocno w Małafiejewa. Po pierwszych 45.min Rosja prowadziła 1:0, co nie do końca było sprawiedliwym wynikiem.

Tuż po zmianie stron niesieni niesłabnącym, ogłuszającym dopingiem Polacy mieli świetną okazję na wyrównanie. Rozgrywający świetną partię Polanski zagrał prostopadle do Lewandowskiego, ale ten przy próbie objechania golkipera z Rosji zbyt daleko wypuścił sobie piłkę. Kiedy obrócił się w stronę bramki Małofiejew jeszcze bardziej skrócił kąt i uniemożliwił oddanie celnego strzału.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem na boisku też działy się
ciekawe rzeczy. Foto: TM
Chwilę później Lewy znów mógł wpisać się na listę strzelców po tym jak otrzymał świetne, krosowe podanie od Obraniaka, ale Małafiejew znowu odważnym wyjściem zapobiegł niebezpieczeństwu. W 53.min ruszyliśmy z kolejną szybką kontrą. Prawą stroną pognał Błaszczykowski, ale Lewandowski faulował swojego rywala w walce o dogodną pozycję do strzału.

Potem nastąpiło kilka minut, podczas których obie drużyny znowu narzuciły sobie mordercze tempo. Rosjanie sunęli na naszą bramkę kilkoma graczami w poszukiwaniu drugiego gola, która niechybnie sprawiłby, że byłoby po meczu. Na szczęście biało-czerwoni mieli do napisania swój własny scenariusz. W 57.min. akcję-marzenie przeprowadzili koledzy z Borussi Dortmund. Piszczek zagrał z prawej strony do Błaszczykowskiego, nasz kapitan cudownie ściął do środka i huknął z lewej nogi jak obok wyciągniętego jak struna Małafiejewa. Było to 10. trafienie Kuby w 53. meczu w kadrze.

Od 60.min na stadionie nikt już nie siedział. Foto: TM
Po tym golu tempo wreszcie nieco spadło, a Polacy oddali inicjatywę podopiecznym Dicka Advocaata. Przez następny kwadrans walka toczyła się w środku pola i wydawało się, że obie strony są zadowolone z wyniku. Ale to był moment, który piłkarze wykorzystali na złapanie drugiego oddechu.

W 68.min wróciliśmy z dalekiej podróży dzięki Tytoniowi, który złapał piłkę po strzale Dżagojewa. Wcześniej atrakcyjną piętką do młodego napastnika Sbornej zagrywał Arszawin. Polacy natychmiast wyszli z kontrą, po której z prawej strony przedarł się Piszczek. Były gracz Zagłębia Lubin zagrał do Polanskiego, którego strzał z ostrego kąta nogami wybronił Małafiejew. Potem szczęścia - po zagraniu Murawskiego - szukał Obraniak, ale jego strzał zablokowali obrońcy Sbornej.

Sektor Rosjan pilnowany był przez brygadę policyjną
foto: TM
Smuda, który ponownie zwlekał ze zmianami wpuścił na boisko Mierzejewskiego dopiero w 73.min. Minutę później stadion ryknął "Jeszcze jeden!", a na boisku trwała twarda walka. Bieriezucki po raz n-ty bezpardonowo skosił Lewandowskiego, a chwilę potem żółty kartonik za krytykowanie decyzji sędziowskich obejrzał Dżagojew, który wcześniej padł na murawę po starciu z Wasilewskim.

78.min z dobrej strony pokazał się rozgrywający swoje najlepsze spotkanie w kadrze Boenisch, który niczym rasowy skrzydłowy wszedł między dwóch obrońców i z lewego narożnika pola karnego uderzył nad poprzeczką. 120 sekund później kolejną szybką kontrę przeprowadzili Polacy, ale Obraniak pospieszył się ze strzałem po tym jak został ładnie obsłużony przez Lewandowskiego.

"Panie trenerze, przecież miałem wykonywać rzut wolny" -
założę się, że tego właśnie Obraniak nie powiedział Smudzie
foto: TM
Ostatnie 10 plus 5 minut doliczonego czasu gry to znowu wyrównana walka w środku pola. W 83.min spiker stadionowy zwrócił się z prośbą do rosyjskich kibiców o pozostanie na miejscach do czasu opuszczenia areny przez naszych rodaków. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że komunikat ten został ogłoszony w języku polskim.

W 3.min doliczonego czasu Obraniak szykował się do kolejnego wykonania rzutu wolnego, ale ku wielkiemu zdziwieniu - nie tylko jego, ale i większości kibiców - Smuda desygnował go do zmiany. Wściekły gracz Bordeaux w drodze do szatni zwymyślał Smudzie i kopnął bidon z wodą. Za karę nie zagra w meczu z Czechami. Zgodzę się tutaj zupełnie ze Smudą, bo emocje emocjami, ale profesjonalistom nie wypada się tak zachowywać w dodatku na tak wielkiej imprezie, przy tysiącach ludzi na trybunach i milionach przed telewizorami. Na szczęście są w tej kadrze piłkarze, którzy mogą go zastąpić. Być może swoją szansę otrzyma w końcu Kamil Grosicki.

Sytuacja z 7.min - za chwilę Boenisch zamknie oczy i piłka
trafi go w łydkę po czym odbije się od kolejnej nogi - tym
razem rosyjskiego bramkarza. Foto: TM
Mecz zakończył się więc zasłużonym podziałem punktów, choć odrobinę bliźsi triumfu byli biało-czerwoni. W porównaniu z meczem z Grecją ten remis należy jednak sklasyfikować po stronie zdobyczy, dlatego też nastroje kibiców i piłkarzy były zgoła odmienne. Na tym turnieju jesteśmy w dalszym ciągu niepokonani, a wywalczony punkt od wtorku ma rekordowy wymiar (podczas debiutu w ME w Austrii i Szwajcarii w 2008 zdobyliśmy tylko jedno oczko za remis z Austrią). Polacy, nie zatrzymujcie się, idźcie odważnie dalej, bo pierwszy w historii finałów Euro triumf leży na wyciągnięcie ręki. Patrząc na Waszą grę można mieć nadzieję, że w meczu z Czechami we Wrocławiu sprawicie nam kibicom kolejną frajdę. W nagrodę czekać będzie na Was upragniony, równie historyczny awans do ćwierćfinału.

Euro 2012, Mecz#10:
Warszawa, Stadion Narodowy
12 czerwca 2012, 20:45

Polska - Rosja 1:1 (0:1)

0:1 - Dżagojew'37, 1:1 - Błaszczykowski'57

Widzów: 55920

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.