Bartek Trela, ultramaratończyk z astmą: "Chcę pokazać, że Polak potrafi!"
![]() |
Bartek Trela dosłownie i w przenośni przenosi góry. Inspiruje i motywuje do działania. Ty też możesz przyłączyć się do jego misji. Zapraszam! |
![]() |
Foto: archiwum BT. |
Bartek Trela: Ponieważ wychowywałem się i mieszkałem na wsi, zawsze byłem aktywny fizycznie. Do szkoły miałem prawie 3 km, więc bez względu na pogodę trzeba było dojść lub dojechać do niej na rowerze. Z czasem jednak aktywność moja była coraz mniejsza. W okresie dorastania ujawniły się dwie dolegliwości, które skutecznie uprzykrzały mi życie - astma i migrenowe bóle głowy. Dlatego przez kolejne 20 lat sport uprawiałem jedynie okazyjnie i w bardzo niewielkiej intensywności. Kiedyś jednak w podstawówce pierwszy raz pojechałem na wycieczkę w Tatry. Ich magiczne piękno wciągnęło mnie całkowicie. Kiedy tylko miałem okazję wyjeżdżałem w góry. Czasem sam, czasem ze znajomymi, którzy bardzo często musieli na mnie czekać na stromych podejściach. Dlatego postanowiłem coś z tym zrobić i w swoje 30. urodziny po raz pierwszy ubrałem buty do biegania i z trudem pokonałem swój pierwszy szybki kilometr. Skończyło się to prawie omdleniem. Ponieważ nie należę do ludzi, którzy się łatwo podają i do wszystkiego co robię podchodzę metodycznie, zgłębiłem swoją wiedzę odnośnie planów treningowych i samych technik biegania. I tak to się zaczęło.
I dalej już poszło z przysłowiowej górki. Niedługo po tym pierwszym treningu spełniłeś swoje dwa marzenia jednocześnie, prawda?
![]() |
Na mecie z Julianem. Foto: archiwum BT |
Osobiście nie znam wielu ludzi, którzy porywają się na taki wyczyn borykając się z astmą. Może za wyjątkiem Marit Bjorgen, która też jest superatletką. W jakim stopniu astma utrudnia Ci życie i co w zasadzie chcesz udowodnić światu i sobie samemu?
BT: Astmę zdiagnozowano u mnie w wieku 15 lat i od tego czasu jestem pod stałą opieką lekarza. Na szczęście nie jest to odmiana ciężka i przy zastosowaniu środków farmakologicznych jest dość dobrze kontrolowana. Jednak pomimo ich przyjmowania, nie mogłem być aktywny w sposób jaki chciałem. Moje wyniki spirometrii oscylowały w okolicach 50-60%. Teraz, po zaledwie dwóch latach systematycznych treningów, dochodzą do ponad 90%, przy zachowaniu tych samych leków i dawkowania.
Jeśli chodzi o stosowanie środków na astmę u zawodowych sportowców mam mieszane uczucia. Ja stosuje się żeby normalnie żyć - oni aby poprawiać swoje wyniki. Moim celem jest prowadzenie zdrowego, aktywnego trybu życia. Pokazanie że choroba niekoniecznie musi przykuć do fotela i telewizora czy konsoli do gier. Dlatego wspólnie z rodziną staramy się ten schemat propagować. Wspólnie z synem, którym opiekuję się na codzień, na treningach pokonałem ponad 3 000 km, po czym wózek się po prostu rozleciał :) Razem jeździmy na rowerach, chodzimy na basen, spacerujemy, a nawet biegamy. Czasu spędzonego w ten sposób nie da się zastąpić, a przyjemność jaka płynie z tego faktu jest nie do wycenienia. Cele sportowe i wyniki są gdzieś z boku i służą bardziej jako niezbite dowody na zasadność mojej akcji.
![]() |
www.pokonajastme.pl |
BT: Kiedy ukończyłem pierwszy maraton nasuwało się pytanie: Co dalej? Jestem osobą, która idzie za ciosem, postanowiłem więc, że kolejnym celem będzie ultramaraton i ukończenie pięciu najważniejszych maratonów w Polsce. Ponieważ jestem webdesignerem i głównie tym się zajmuję, zacząłem dzielić się swoimi doświadczeniami na łamach bloga. Tak powstała strona Pokonaj Astmę oraz projekt "Z Astmą po Koronę". Całe życie przyświecała mi idea "Aim higher" więc i cel jest bardzo ambitny: Korona Maratonów Polski, Korona Gór Polski (latem i zimą), Korona Tatr (14 najwyższych szczytów, 11 z nich drogami wspinaczkowymi) Korona Ultramaratonów i największy z nich: Korona Ziemi.
Cały projekt ma charakter społeczny i ma na celu rozpowszechnianie aktywności fizycznej wśród osób chorych, ale przede wszystkim zdrowych. Chcę motywować i inspirować ludzi do podejmowania wyzwań w życiu każdego dnia. Niekoniecznie w postaci wygórowanych sportowych ambicji, ale również w życiu codziennym. Dlatego z każdego biegu czy wyjazdu przywozimy dużo zdjęć i filmów, które są publikowane w formie reportażu lub relacji z imprezy w internecie i największych pismach biegowych w tym Runner's World. Ogromnie się cieszę, kiedy np podczas maratonu - gdzie biegnę jako pacemaker - biegacze poklepując mnie po ramieniu dziękują, że to właśnie ja nakłoniłem ich do zmiany trybu życia i biegną dziś obok mnie.
Zarabiasz choćby na reklamach?
BT: Nie. Zdjęcia i materiały filmowe z biegów udostępniam każdemu, kto o to poprosi. Niestety bardzo ciężko o sponsora i praktycznie cały projekt finansuję sam. Jednak mam nadzieję, że w końcu zostanie zauważony jego jasny przekaz oraz medialny potencjał i znajdą się ludzie lub firmy chcące uczestniczyć w jego tworzeniu.
Tym bardziej, że Twoje osiągnięcia uzyskane w przeciągu zaledwie trzech lat powalają na kolana. Czy możesz przybliżyć czytelnikom swoje najważniejsze starty?
BT: To prawda, było tego sporo. Ponad 50 ukończonych biegów, w tym 10 maratonów, 8 ultramaratonów, 20 półmaratonów górskich i ulicznych oraz kilkanaście biegów na dystansach powyżej 10 km. Absolutnie najważniejszymi zawodami są te najtrudniejsze: należące do Pucharu Świata w Ultramaratonach: Lavaredo Ultra Trail (120 km, 5600 m przewyższenia) we włoskich Dolomitach i Transgrancanaria (127 km, 8666 m przewyższenia) na wyspach Kanaryjskich. I chyba najbardziej pamiętna chwila to 17 lipca 2014 r. kiedy spełniłem swoje wielkie marzenie i stanąłem na "Dachu Europy" Mont Blanc (4810 m n.p.m.) rozpoczynając tym samym projekt Korony Ziemi.
![]() |
Na mecie Transgrancanarii - foto: archiwum BT. |
BT: Pierwsze 40 km było morderczą wspinaczką z łączną sumą podbiegów wynoszącą ponad 4000 m. Temperatura panująca w czasie zawodów też nie dawała wytchnienia nawet na chwilę. Do mety dotarłem po 26 godzinach na trasie. Jednak jak zawsze uczyniłem to z wysoko uniesioną flagą Polski w ręce i mojej rodzinie w sercu. To Oni są dla mnie inspiracją, nie pozwalają się poddawać, kiedy jest naprawdę bardzo ciężko.
I to właśnie żona i Julian będą Ci towarzyszyć podczas być może jeszcze cięższego startu, który czeka na Ciebie pod koniec czerwca w USA. Jak to się stało, że otrzymałeś miejsce startowe w najstarszym i najbardziej prestiżowym na świecie Western States Endurance Run?
BT: Informacja o starcie w WSER, spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Zapisując się na losowanie miałem nadzieję, że może za jakieś 3-5 lat mnie wylosują, bo są tacy którzy czekają na ten szczęśliwy los i siedem lat. Ale według tego co mawia moja żona - "Głupi to ma szczęście, ale tylko co drugi" - 6 grudnia 2014 dostałem od losu prezent na Mikołaja i kolejną wielką szansę. Nie byłem absolutnie przygotowany finansowo na takie przedsięwzięcie, ponieważ w tym roku miałem już zaplanowane dwa starty w Pucharze Świata (Transgrandcanaria i Ultra Trail du Mont Blanc). Jednak obiecałem żonie i synowi, że zrobię wszystko, aby mogli mi towarzyszyć w tym absolutnie najważniejszym starcie w życiu.
Kiedy przylatujesz do USA i kto wchodzi w skład Twojego zespołu?
BT: Wylatujemy z Polski już 17 czerwca. Wcześniejsze przybycie jest tutaj kluczowe ze względu na aklimatyzację. Z powodów czysto finansowych jedynie moja żona i syn będą mi towarzyszyć. Będą na punktach, gdzie jest możliwość dojazdu samochodem oraz oczywiście na mecie. To właśnie dla Nich będę stawiał krok za krokiem na tym 100-milowym szlaku.
![]() |
Foto: archiwum BT |
BT: Koszt całego wyjazdu to około $7000, co jest prawie równoznaczne z moimi rocznymi dochodami (śmiech). Budżet jest bardzo napięty, więc nie będzie niestety już ani czasu ani funduszy na dodatkowe atrakcje. Jeśli uda się coś zwiedzić przy okazji to tylko w najbliższym otoczeniu Los Angeles i Squaw Valley. Zresztą przyświeca mi tylko jeden cel - ukończyć najbardziej elitarny ultramaraton na świecie w jak najlepszym czasie.
Jeśli to uczynisz, czego Ci z całego serca życzę, będziesz dopiero trzecim Polakiem, który minie linię mety WSER. Powiedz jak wygląda trening ultramaratończyka? I - co równie ważne - jak wygląda odpoczynek?
BT: Trening jest bardzo zróżnicowany. Głownie opiera się na bieganiu, 100-200 km tygodniowo oraz treningach siłowych. Oczywiście spacery z synem, jazda na rowerze z całą rodziną również wchodzi w skład treningu i jest absolutnie najmilszym jego urozmaiceniem. W ciągu 3 lat pokonałem już ponad 8 000 mil w poziomie i 900 000 ft w pionie.
Spalanie kalorii ma to do siebie, że trzeba je mądrze uzupełniać. Jak wygląda dieta ultramaratończyka? Czy jest zróżnicowana pod kątem indywidualnego startu czy mniej więcej trzymasz się utartych schematów?
BT: Sposób odżywiania jest wymuszany przez trening i starty. Dieta jest lekkostrawna, zbilansowana i przede wszystkim spożywana w określonych porach dnia. Cały czas staram się ja dopieścić i szukać nowych rozwiązań, jednak najlepiej byłoby mieć profesjonalną pomoc dietetyka i trenera. Na razie jednak muszę sobie radzić sam.
Podczas każdego startu reprezentujesz Polskę. Wbiegasz na metę z polską flagą, jesteś więc ambasadorem Polski. Jaki jest na to oddźwięk w kraju, który powoli rozkochuje się w bieganiu? Jesteś sławny choćby w Tarnowie?
BT: Na każdym zagranicznym wyjeździe mam ze sobą flagę, która "biegnie" ze mną od startu do mety. Mieszkam w Polsce, jestem Polakiem i flaga jest właśnie tego zobrazowaniem. Chcę pokazać na arenie międzynarodowej, że Polak Potrafi (śmiech). Zainteresowanie tym faktem w mainstreamie jest jedynie lokalne, ale w środowisku ultramartończyków i biegaczy w Polsce jestem dość znaną osobą. Czasem słyszę na biegach typu ultra rozmowy o moich filmach czy dokonaniach. To bardzo sympatyczne, kiedy na starcie biegu większość ludzi wita się z tobą i pyta o doświadczenia w zagranicznych startach.
![]() |
Bartek i ukochane góry. Foto: archiwum BT |
BT: Do Polski wracamy 4 lipca, więc w pierwszej kolejności będziemy świętować trzecie urodziny Juliana. Potem planuję starty w Polsce w celu utrzymania formy. W sierpniu czekają mnie ostatnie ważne zawody w tym roku - Ultra Trail du Mont Blanc. To będzie mój czwarty z jedenastu biegów zaliczanych do Korony Ultramaratonów. Ponad 160 km dookoła masywu Mont Blanc. Pokonam ponad 10000 metrów przewyższenia na terenie trzech krajów - Francja, Włochy i Szwajcaria. Jest to największy i najbardziej znany bieg górski w Europie.
Masz bloga, który śledzi sporo osób. Masz stronę Facebook, która ma prawie 3000 fanów. Masz wiedzę, którą wręcz trzeba się dzielić. W jaki sposób wykorzystujesz swoje doświadczenie?
BT: Dostaje bardzo dużo zapytań, szczególnie od astmatyków, dotyczących treningu i startów w zawodach. Staram się na wszystkie odpowiadać. Właśnie taki był początkowo mój cel - zdobyć doświadczenie i się nim dzielić. Zostałem również zaproszony na prelekcję, gdzie obok takich sław polskiego himalaizmu jak Krzysztof Wielicki i Janusz Gołąb, mogłem pokazać swoją przygodę z bieganiem. Byłem ogromnie zaskoczony pozytywnymi opiniami widzów, którzy często mówili że moja prelekcja była bardzo emocjonująca i ogromnie im się podobała.
Czyli starasz się zawsze dać coś w zamian. Być może kiedyś wydasz książkę lub instruktaż. Ale zanim to nastąpi sam potrzebujesz pomocy. Jak chciałbyś zachęcić Polonię do udzielenia Tobie wsparcia finansowego? Oprócz nagród, które otrzyma każdy fundator - co jeszcze mogłoby ich skłonić do podzielenia się groszem?
BT: W celu zebrania funduszy na wyjazd - chodzi tylko o część dotyczącą mojego udziału w imprezie - uruchomiłem projekt crowdfundingowy na Polak Potrafi. Chciałem dać jak najwięcej od siebie, więc nagrody są dość atrakcyjne biorąc pod uwagę kwoty wsparcia. Bardzo ciężko prosić kogoś o finanse, szczególnie że jest tyle osób o wiele bardziej potrzebujących takiego wsparcia, jednak tym razem nie było innego wyjścia. Mam nadzieję że moje zaangażowanie w cały projekt i jego sukces, będzie zauważone w Polsce i na świecie i pomoże zmienić sposób postrzegania priorytetów w życiu innym ludziom. Wspólnie z rodziną chcemy być modelem do naśladowania i w ten sposób podziękować każdemu kto pomógł i przyczynił się do sukcesu całej akcji. Być może ktoś, kto dziś mi pomoże za kilka lat zobaczy moje zdjęcie na Mt. Everest z wysoko uniesioną flagą Polski i ucieszy się, że to po części też jego zasługa.
Rozmawiał: Tomek Moczerniuk, www.papatomski.com
Zobacz film promocyjny "Z Astmą po Koronę" pokazujący ostatnie trzy lata przygody biegowo-górskiej:
Leave a Comment