Miazga: Chcemy udowodnić, że wciąż jesteśmy najlepsi w strefie CONCACAF
W ubiegły czwartek w Waszyngtonie męska kadra USA podejmowała Jamajkę w przedostatnim teście przed rozpoczynającym się 15 czerwca turniejem o Złoty Puchar CONCACAF. Jankesi niespodziewanie przegrali 0:1, a do 72.min na boisku przebywał piłkarz Chelsea Londyn Mateusz Miazga. "To był wartościowy sprawdzian, który pomoże nam w przygotowaniach do obrony tytułu." - powiedział mający polski paszport obrońca.
Mateusz, witamy z powrotem w USA. Po ciężkim sezonie w Reading, gdzie pomogłeś ekipie utrzymać się w Championship, wróciłeś do Stanów, aby spędzić lato próbując obronić wraz z amerykańską kadrą tytuł mistrzów CONCACAF Gold Cup wywalczony w 2017. Jednak czwartkowy sprawdzian z Jamajką Wam nie wyszedł, bo przegraliście przed własną publicznością 0:1. Dlaczego?
Mateusz Miazga: Nie zgodzę się, że mecz nam nie wyszedł. Uważam, że kontrolowaliśmy tempo i mieliśmy nieco więcej z gry. Stworzyliśmy sobie także kilka okazji - szczególnie w pierwszej części. Czego z pewnością zabrakło to dokładności w naszym rozegraniu w okolicy pola karnego Jamajczyków. Ale defensywnie spisaliśmy się nieźle, bo nie dopuściliśmy ich do stwarzania dogodnych sytuacji. Gol padł po pięknym uderzeniu z dystansu, przy którym nic nie mogliśmy zrobić. Ale był to pożyteczny sprawdzian, z którego wyciągniemy wnioski pod kątem przyszłych spotkań. Teraz gramy z Wenezuelą, ale przecież formę szlifujemy na Gold Cup.
No właśnie - w 2017 sięgnąłeś z drużyną po swój pierwszy triumf w tych najbardziej prestiżowych w regionie CONCACAF mistrzostwach. Teraz jesteś dwa lata starszy, bardziej doświadczony. Czy uważasz, że tę grupę stać na obronę tytułu?
MM: Przede wszystkim bardzo się cieszę, że wciąż jestem w grupie powoływanych zawodników do reprezentacji. Samo nałożenie koszulki z logiem federacji to dla mnie zawsze wielki powód do dumy, a walka o zwycięstwo dla USMNT na boisku jest zaszczytem. Z pewnością tę grupę stać na powalczenie o kolejny prymat w naszym regionie. Mamy dobrych zawodników, a także fachowców na stanowiskach trenerskich i szkoleniowych. Obecnie ciężko pracujemy nad formą, ale kiedy przyjdzie czas spotkania z Gujaną - będziemy gotowi. Zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie, bo poziom piłki w strefie CONCACAF bardzo się podniósł, ale nie możemy się doczekać, aby udowodnić, że wciąż jesteśmy na samym szczycie.
Na szczycie mogą niespodziewanie znaleźć się także Baby Yanks, czyli kadra U20. Kilka lat temu grałeś pod wodzą tego samego trenera Taba Ramosa na MŚ do lat 20 w Nowej Zelandii. Doszliście wówczas aż do ćwierćfinału, gdzie ulegliście - po rzutach karnych - późniejszym mistrzom Serbii. Czy śledziśz poczynania chłopców Ramosa w Polsce?
MM: Tak, oczywiście. Udało mi się złapać końcówkę meczu z Francją, w którym odnieśliśmy spory triumf. Znam się z kilkoma chłopakami z tej drużyny, świetnie znam się z trenerem Ramosem. Mamy tam spory potencjał i mam nadzieję, że zajdziemy dalej niż podczas ostatnich trzech MŚ, kiedy dochodziliśmy do ćwierćfinału. Kto wie, może Polska będzie dla nas szczęśliwa i zagramy w finale? To było by wspaniałe, dlatego wszyscy trzymamy za nich kciuki.
Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk
Mateusz, witamy z powrotem w USA. Po ciężkim sezonie w Reading, gdzie pomogłeś ekipie utrzymać się w Championship, wróciłeś do Stanów, aby spędzić lato próbując obronić wraz z amerykańską kadrą tytuł mistrzów CONCACAF Gold Cup wywalczony w 2017. Jednak czwartkowy sprawdzian z Jamajką Wam nie wyszedł, bo przegraliście przed własną publicznością 0:1. Dlaczego?
Mateusz Miazga: Nie zgodzę się, że mecz nam nie wyszedł. Uważam, że kontrolowaliśmy tempo i mieliśmy nieco więcej z gry. Stworzyliśmy sobie także kilka okazji - szczególnie w pierwszej części. Czego z pewnością zabrakło to dokładności w naszym rozegraniu w okolicy pola karnego Jamajczyków. Ale defensywnie spisaliśmy się nieźle, bo nie dopuściliśmy ich do stwarzania dogodnych sytuacji. Gol padł po pięknym uderzeniu z dystansu, przy którym nic nie mogliśmy zrobić. Ale był to pożyteczny sprawdzian, z którego wyciągniemy wnioski pod kątem przyszłych spotkań. Teraz gramy z Wenezuelą, ale przecież formę szlifujemy na Gold Cup.
No właśnie - w 2017 sięgnąłeś z drużyną po swój pierwszy triumf w tych najbardziej prestiżowych w regionie CONCACAF mistrzostwach. Teraz jesteś dwa lata starszy, bardziej doświadczony. Czy uważasz, że tę grupę stać na obronę tytułu?
MM: Przede wszystkim bardzo się cieszę, że wciąż jestem w grupie powoływanych zawodników do reprezentacji. Samo nałożenie koszulki z logiem federacji to dla mnie zawsze wielki powód do dumy, a walka o zwycięstwo dla USMNT na boisku jest zaszczytem. Z pewnością tę grupę stać na powalczenie o kolejny prymat w naszym regionie. Mamy dobrych zawodników, a także fachowców na stanowiskach trenerskich i szkoleniowych. Obecnie ciężko pracujemy nad formą, ale kiedy przyjdzie czas spotkania z Gujaną - będziemy gotowi. Zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie, bo poziom piłki w strefie CONCACAF bardzo się podniósł, ale nie możemy się doczekać, aby udowodnić, że wciąż jesteśmy na samym szczycie.
Na szczycie mogą niespodziewanie znaleźć się także Baby Yanks, czyli kadra U20. Kilka lat temu grałeś pod wodzą tego samego trenera Taba Ramosa na MŚ do lat 20 w Nowej Zelandii. Doszliście wówczas aż do ćwierćfinału, gdzie ulegliście - po rzutach karnych - późniejszym mistrzom Serbii. Czy śledziśz poczynania chłopców Ramosa w Polsce?
MM: Tak, oczywiście. Udało mi się złapać końcówkę meczu z Francją, w którym odnieśliśmy spory triumf. Znam się z kilkoma chłopakami z tej drużyny, świetnie znam się z trenerem Ramosem. Mamy tam spory potencjał i mam nadzieję, że zajdziemy dalej niż podczas ostatnich trzech MŚ, kiedy dochodziliśmy do ćwierćfinału. Kto wie, może Polska będzie dla nas szczęśliwa i zagramy w finale? To było by wspaniałe, dlatego wszyscy trzymamy za nich kciuki.
Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk
Leave a Comment